Chory na cukrzycę musi być samodzielny

0
876

Rozmowa z prof. zw. dr hab. med. Jackiem Sieradzkim, byłym kierownikiem Katedry i Kliniki Chorób Metabolicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie

Jaka jest aktualna kondycja diabetologii?
W Polsce – nie ma co ukrywać – sytuacja chorych na cukrzycę jest zła. Diabetologia w Polsce nie ma siły przebicia – o ile w ogóle jakieś dziedziny medycyny powinny mieć siłę przebicia. Występuje niesłychane niedofinansowanie diabetologii. Polscy pacjenci mają bardzo ograniczony dostęp do nowych technologii i nowych leków. Wiele nowych leków, które na zachodzie są już refundowane, w Polsce refundowane nadal nie są. Wiele technologii, np. pompy insulinowe są refundowane jedynie do 18-go roku życia, nie jest jednak zadowalająco refundowany osprzęt do tych pomp. Powyżej 18-go roku życia nie ma już żadnej refundacji. Zatem pacjent, który ma np. dwadzieścia parę lat i chce sobie kupić pompę, musi ponosić pełny koszt tego urządzenia.Zresztą, ministerstwo zgodziło się refundować pompy insulinowe dzięki Jurkowi Owsiakowi, którego fundacja zakupiła pompy insulinowe dla wszystkich dzieci chorych na cukrzycę. Te dzieci stopniowo dojrzewały, więc dla tych starszych ministerstwo zapewniło refundację.
Podobnie zła sytuacja ma miejsce przy leczeniu stopy cukrzycowej. To jest droga procedura, ale jeśli się dobrze leczyło schorzenie, to chroni ono przed amputacją. A finansowanie jest takie, że bardziej opłaca się zrobić amputację, niż leczyć stopę cukrzycową. Antybiotyki są drogie, nowoczesne opatrunki do leczenia stopy cukrzycowej są bardzo drogie i nie są w Polsce refundowane. Diabetologia w Polsce jest w złej sytuacji.
Dzień chorego na  cukrzycę to dobry moment, by to powiedzieć głośno: jesteśmy jednym z ostatnich krajów w Europie pod względem refundacji. Teraz pojawił się nawet projekt zmiany w refundacji insulin – wynika z nich, że insulina będzie 25% droższa niż dotychczas. To nie są dobre wiadomości dla chorego na cukrzycę.

Objął Pan patronat honorowy nad obchodami Światowego Dnia Walki z Cukrzycą. Po co organizuje się takie imprezy?
To ma bardzo długą tradycję. Obchodzi się ten dzień 14 listopada, jest to data urodzin odkrywcy insuliny Frederika Bantinga. Celem obchodów jest pokazanie społecznego znaczenia cukrzycy. W Polsce szacuje się, że ok. 4% społeczeństwa choruje na cukrzycę, ale przecież nie jest najważniejsza liczba bezwzględna – na całym świecie procentowo wzrasta udział chorych na cukrzycę w ogólnej populacji. To jest choroba społeczna.
Międzynarodowy dzień chorego na cukrzycę nie jest zresztą tylko aktywnością lokalną, krakowską, czy aktywnością polską – to jest dzień, ogłoszony przez Światową Organizację Zdrowia.

Dlaczego chorujemy na cukrzycę?
Cukrzyca ma wiele twarzy. Jeśli chodzi o  ten pierwszy, rzadszy typ cukrzycy, dotyczący około 10% chorych na cukrzycę, to znamy mechanizmy choroby, ale nie jesteśmy w stanie określić jej przyczyn – wiemy, że jest to choroba genetycznie uwarunkowana, opierająca się na autoagresji organizmu.
Natomiast jeśli chodzi o pozostałe 90% chorych, czyli typ drugi, cukrzyca wynika ze stylu życia, czynników środowiskowych, przekarmiania, małej aktywności fizycznej. Częstość cukrzycy wzrasta równolegle z występowaniem otyłości. Aby tę epidemię zatrzymać, potrzebne są jednak pieniądze. Konieczna jest edukacja społeczna, takie akcje, jak dzień chorego na cukrzycę, aktywny udział prasy i mediów. Dotychczas co tendencja zachorowań jest wzrostowa.

A czy to nie jest tak, że coraz częściej chorujemy, bo żyjemy w takich czasach? Wszędzie się spieszymy, a dostęp do zdrowej żywności jest trudny?
Zgadza się. Ale, żeby wykazać społeczeństwu te priorytety, musi pojawić się edukacja społeczna, czyli: trzeba dotrzeć do ludzi jeszcze zdrowych, albo jeszcze inaczej: dotrzeć do ludzi mających się za zdrowych. Do tej edukacji powinny przyłączyć się media w czasie największej oglądalności, szkoła, księża na ambonach. Jeśli oni wszyscy nie podejmą tematu cukrzycy, to częstość występowania tej choroby będzie nadal rosła.
Są kraje – świetnym przykładem jest Finlandia – gdzie wprowadzono ogólnokrajowy program prewencji cukrzycy i który świetnie się sprawdził.

W Polsce były wprowadzane takie programy?
U nas – jak wspominałem – to bardzo źle funkcjonuje. Pracowałem w radzie, która powołała narodowy program prewencji i leczenia cukrzycy. Dostaliśmy w pierwszym roku na ten program 500 tysięcy złotych, czyli dokładnie tyle, że można było zorganizować pilotaż rejestru chorych na cukrzycę i nic więcej. W drugim roku dostaliśmy 350 tysięcy, a później program został zlikwidowany. Żeby zrealizować ogólnospołeczny program zapobiegania cukrzycy, trzeba mieć kilkanaście a nawet kilkadziesiąt milionów złotych,Dla porównania – programy onkologiczne, czy kardiologiczne są finansowane setkami milionów złotych.

Być może przyczyną tego jest fakt, że cukrzyca nie jest spektakularną chorobą?
Oczywiście. Po pierwsze cukrzyca nie boli. Po drugie – gdyby skuteczność interwencji była natychmiastowa, to być może chętniej wspomagano by programy walki z tą chorobą. Cukrzyca rozwija się powoli, podstępnie, nie boli, natomiast powikłania pojawiają się dopiero po kilku-kilkunastu latach. Nazywajmy rzeczy po imieniu: perspektywa rządzących to kadencja, więc finansowanie programu sięgającego dwie-trzy kadencje do przodu polityków nie bardzo interesuje. Trzeba mieć niezwykle światły i otwarty umysł, żeby sięgać z finansowaniem daleko poza swoją kadencję. Polityk chce mieć efekty w czasie swojej kadencji, aby mógł się nimi wykazać. Cukrzyca takich spektakularnych możliwości nie daje.

Czy leczenie cukrzycy jest wobec tego jakoś nadzwyczajnie drogie?
Zapobieganie cukrzycy jest tańsze, niż późniejsze leczenie powikłań ocznych, nerkowych, amputacji, czy kilkakrotnie częstszych chorób serca. Powikłania występują jednak w perspektywie kilku-kilkunastu lat. Wtedy te powikłania są ośmiokrotnie droższe niż zapobieganie. Jeśli teraz zaczniemy zapobiegać, to w przyszłości nie trzeba będzie ponosić kosztów transplantacji nerek i dializowania, inwalidztwa niewidzących chorych, czy mierzenia się z problemem rosnącej ilości zawałów. Zainwestowanie w dobre leczenie w tym momencie się po prostu opłaca – trzeba mieć stanowczą wizję i długą perspektywę.

Czy osoba chora na cukrzycę jest osamotniona w walce z chorobą?
Na pewno tak. Kadrę medyczną mamy na bardzo wysokim poziomie, mamy także oddzielną specjalizację z diabetologii, a nie we wszystkich krajach istnieją oddzielne specjalizacje w tej dziedziny medycyny. Niestety, finansowanie jest niewystarczające. Chory na cukrzycę musi być więc samodzielny i dlatego musi być dobrze wyedukowany.

Jak w Polsce wygląda problem edukacji pacjentów?
Edukacja jest bardzo ważnym elementem leczenia, ale nie można zapominać, że edukacja też kosztuje. NFZ nie przewiduje pojęcia „edukacji chorego”, ta edukacja ma się odbywać w ramach wizyty u lekarza, która zgodnie z limitami ma trwać kilka minut. W tym czasie ciężko jest edukować tych chorych. Na świecie istnieje specjalny zawód edukatora zdrowotnego, w go Polsce nie ma. Oczywiście my postulujemy, żeby powołać taki zawód.
W mojej opinii chory powinien o  swojej chorobie wiedzieć więcej niż lekarz. Dzięki temu będzie mógł uczestniczyć w całym procesie leczenia. Najbardziej osamotniony jest pacjent, który jest niewyedukowany, ma ograniczony dostęp do leczenia i do lekarza. Kolejki są – tak jak wszędzie – do diabetologa też.

Jakie zauważa Pan pozytywne aspekty czy trendy w diabetologii w Polsce?
Jest szalony postęp wiedzy, choć transmisja tej wiedzy na Polskę odbywa się w stopniu dość ograniczonym. Mamy ogromny postęp w leczeniu cukrzycy ciążowej dzięki fundacji Jurka Owsiaka, który refunduje szpitalom pompy do wypożyczania dla ciężarnych pacjentek. Mamy dobre wyniki, coraz lepsze leki, mamy wreszcie leki doustne, które wspomagają leczenie otyłości. Są takie rozwiązania, ale jesteśmy chyba w sytuacji gorszej niż Albania jeśli chodzi o leczenie cukrzycy.

Może społecznie nie jest tak źle – przykładem jest choćby portal mojacukrzyca.org. Inicjatywy oddolne u nas mają się chyba całkiem dobrze?

To prawda. Jest też prężnie działające Stowarzyszenie Chorych na Cukrzycę i gromadzące lekarzy Polskie Towarzystwo Diabetologiczne, które są tym ruchem oddolnym, który próbuje naciskać.

Czyli jedyne czego możemy sobie życzyć to pieniądze.
Oczywiście. I nie będą to zmarnowane pieniądze.

Czy cukrzycę da się całkowicie wyleczyć?
Niestety, cukrzyca nie jest wyleczalna. To choroba na całe życie – to jest ten aspekt społeczny – chory będzie cały czas chorował. Dopiero jak będzie dobrze leczony, stanie się społecznie przydatny. Jeśli będzie źle leczony, to szybko przyjdzie moment inwalidztwa, przez co chory stanie się ciężarem dla społeczeństwa. Dlatego dobre leczenie i zapobieganie są kluczowe.Jeśli chodzi o wyleczalność, to pamiętajmy, że medycyna to nie jest matematyka, tylko biologia. Niezwykłe sytuacje się zdarzają. Jeżeli ktoś jest monstrualnie otyły i ma cukrzycę, to gdy pozbędzie się otyłości, objawy cukrzycy ustąpią.Cukrzycę da się tak leczyć, aby każdy chory funkcjonował w społeczeństwie w pełnym wymiarze – najlepszym przykładem jest złoty medalista olimpijski, wioślarz, który choruje na cukrzycę. Nie przeszkodziło mu to w zdobyciu złotego medalu zarówno na mistrzostwach świata we wioślarstwie jak i na igrzyskach olimpijskich. Takie przykłady można mnożyć. A zatem cukrzyca nie jest wyleczalna, ale dobrze kontrolowana daje pełnię życia.